Co nam zostało z tamtego czerwca
Jutro minie rok od meczu otwarcia mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Zyskaliśmy mniej, niż się spodziewaliśmy, ale więcej niż wielu innych gospodarzy takich imprez
To też był piątek, pogoda burzowa, dach Stadionu Narodowego zamknięty na wszelki wypadek. Ten dach się potem stał jedną z wymówek: piłkarze tylko zremisowali z Grecją w meczu otwarcia, bo było zbyt parno.
Wtedy nie wiedzieliśmy, że jeszcze się taki dach nie znalazł, który by każdemu dogodził. Zamknięty przed burzą – źle, otwarty – jeszcze gorzej, bo stadion zmieni się w basen.
8 czerwca 2012 r. zaczynała się na Narodowym pierwsza tak wielka sportowa impreza w Europie Wschodniej, a my wreszcie daliśmy spokój histerii przygotowań i zaczęliśmy odkrywać, że nie jest z nami tak źle. Że może jednak nie utkniemy na czas mistrzostw w jednym wielkim korku, że autostrada A2 jednak jest przejezdna, że kolejki na granicy nie odetną nas od Ukrainy, że może jednak kibice i turyści nas zaleją, mało tego, dogadają się tu po angielsku, piwo będzie im smakować, a miasta się podobać.
Że, krótko mówiąc, jesteśmy całkiem normalni. Wierzyliśmy w piłkarzy, w to, że mamy najzdolniejsze pokolenie piłkarzy od lat, a Ludovic Obraniak opowiadał w wywiadach, że ma świetny kontakt z kolegami i jeśli wygramy mistrzostwa, to zrobi sobie tatuaż z orłem.
Jutro minie rok od tamtych chwil. Obraniak nie ma tatuażu z orłem i w ogóle nie ma go już w kadrze, bo uznał, że jest w niej źle traktowany. Piłkarze odpadli już w pierwszej rundzie Euro, a dziś, jeśli nie wygrają w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
